czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 5

    Nawet się nie spostrzegliśmy, a już był weekend i nasza wycieczka na basen. Oczywiście, nie obyło się od wcześniejszego wypadu do centrum, bo przecież Jen nie miała stroju. Tuż przed dziesiątą, Alex przyszedł pod mój dom. Wzięłam do ręki kurtkę, torbę, założyłam buty i wyszłam z domu. Z Ronem i Jen byliśmy umówieni na przystanku.
 - Jak tam? - spytał Alex, oparty o ogrodzenie.
 - W porządku. Możemy iść?
 - Jasne. Boisz się, że się spóźnimy?
 - Nie. Nie zależy mi na tym aż tak bardzo. Ale wiem, że mnie to nie ominie. - Alex podszedł do mnie, podniósł mnie i zarzucił sobie na ramie. - Ej! Puść mnie! Co ty wyprawiasz?
 - To na wszelki wypadek, jakbyś zdecydowała się uciec, czy coś. - ruszył. Zaczęłam uderzać pięściami w jego plecy.
 - Puść mnie idioto! Przecież nie miałam zamiaru uciekać! - krzyczałam.
 - Nie wierzę ci. I przestań mnie bić. To Ci nic nie daje. - powiedział podrzucając mną lekko. Przestałam. Tak jak mówił, bicie go, nie miało większego sensu. Jest uparty. Nie puściłby mnie tak łatwo. - Dziękuję. Wygodnie?
 - Nie. Puść mnie, proszę.
 - Musiałbym się nad tym zastanowić... Dasz mi za to buziaka w policzek?
 - Nie. Definitywnie nie.
 - Więc nie, nie puszcze Cię. Definitywne nie. - pokręcił przecząco głową. Już po mnie. Nie chce być niesiona na czyimś ramieniu przez środek miasta.
 - Proszę... Alex, błagam.
 - Buziak? - chyba nie pozostało mi nic innego, jak tylko się na to zgodzić.
 - Dobrze, ale później. Obiecuję.
 - Powiedzmy, że Ci wierzę. - postawił mnie. - Jeśli nie dotrzymasz obietnicy, spotka Cię kara.
 - Tak jest, kapitanie! - uśmiechnęłam się i zasalutowałam jak żołnierz.
 - Ostatnio często się uśmiechasz... Na pewno nic Ci się nie uszkodziło w tym wypadku?
 - Czy to źle?
 - Nic takiego nie powiedziałem.
 - Wiec lepiej nie mów nic, bo znowu palniesz jakąś głupotę. - zamilknęliśmy. Aż do przestanku panowała cisza.
 - Cas! Alex! No szybciej, zaraz przyjedzie autobus! - Jen darła się na cała ulicę. Wszyscy odwracali się by spojrzeć, kto tak wrzeszczy.
 - Drzyj się głośniej. Ludzie na drugim końcu miasta nie wiedzą jeszcze jak się nazywam... - powiedziałam, gdy dołączyliśmy do przyjaciół. Ron podszedł do Alexa
 - Coś ty jej zrobił? - spytał go cicho.
 - W zasadzie to nic. Jeszcze chwile temu miała dobry humor. - usiadłam na ławkę na przestanku i podkuliłam nogi. Jen usiadła koło mnie.
 - Coś się stało?
 - Nie, nic. Trochę mi się słabo zrobiło, ale już w porządku.
 - Rozumiem. - powiedziała prostując się. Ron i Alex prowadzili ożywiana rozmowę o wczorajszym meczu koszykowi. Cały tydzień nawijali o tym meczu. - Ej, wstawaj. Autobus jedzie. - wstała. Spuściłam nogi na dol, wstałam i poszłam za przyjaciółka. Kupiliśmy bilety i usiedliśmy niedaleko wyjścia. Po jakichś 4 minutach byliśmy na miejscu. Jak dobrze, ze przystanek jest blisko basenu...
   Ruszyliśmy w stronę budynku. Gdy weszliśmy do środka, zapłaciliśmy za wstęp i poszliśmy się przebrać do szatni. Przebrałam się jako pierwsza i musiałam czekać na Jen. Po chwili wyszłyśmy z szatni i skierowałyśmy się na basen. Alex i Ron już tam byli. Nic dziwnego, jeśli przebiera się dziesięć minut. Chłopcy chlapali się, ale gdy nas zobaczyli, podpłynęli do nas i zaczęli pryskać nas wodą.
 - Przestańcie! - pisnęła Jen, tak, że ludzie w pobliżu spojrzeli na nią, a chłopcy coraz bardziej ją chlapali. - Ron, Alex! Uspokójcie się!
 - W zasadzie, to jesteśmy spokojniejsi od Ciebie. - powiedział Alex. Ron tylko pokiwał głową, co oznaczało, że zgadza się z Alexem.
 - Ty też jesteś przeciwko mnie? - Jen obróciła się w moją stronę.
 - Przykro mi... - dziewczyna prychnęła.
 - Jak sobie chcesz. - ruszyła w stronę jacuzzi.
 - Ej, Jenna, skarbie, zaczekaj! - Ron wyszedł pospiesznie z basenu, a za nim Alex, tyle, że nieco wolniej. Podszedł do mnie.
 - Dalej jesteś na mnie zła, czy coś?
 - W ogóle nie byłam na Ciebie zła "czy coś".
 - Tyle dobrze. - uśmiechnął się. Stanął tuż obok mnie. - Umiesz pływać?
 - Tak. A co? Znowu chcesz się ścigać?
 - Nie. Znając twoje szczęście, tym razem zapewne spróbowałabyś się utopić.
 - Więc... Co zamierzasz? - odwróciłam się w jego stronę.
 - Ja? - zrobił krok i stanął tuż za mną. - Dokładnie to. - podniósł mnie.
 - Alex, puść. - powiedziałam spokojnie. - Przecież stąd nie ucieknę. O co Ci znowu chodzi?
 - Mi? O nic specjalnego. Chce tylko wrzucić Cie do wody. To wszystko. - szedł w kierunku basenu, gdzie było głębiej.
 - Postaw mnie na ziemię. Teraz. W tej chwili!
 - Nie zabierzesz mi tej przyjemności wrzucenia Cię do basenu. Nie ma mowy. - stanął przy krawędzi basenu. - Gotowa? Oczywiście, że tak! - wrzucił mnie do wody. Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć. Woda była zimna, nawet bardzo. Chwilę po tym, usłyszałam plusk. To Alex, wskoczył za mną. Będąc wciąż pod wodą, popłynęłam w stronę drugiego brzegu. Po chwili brakowało mi już powietrza, więc wynurzyłam się na powierzchnię. Zobaczyłam Alexa. Rozglądał się gorączkowo. wybuchnęłam śmiechem. On zobaczył to i podpłynął do mnie.
 - To nie było śmieszne...
 - Owszem, było. - wciąż się śmiałam. - I to nawet bardzo! - zachłysnęłam się wodą i zaczęłam kaszleć.
 - Hej, złap się mnie. - złapałam go a on dopłynął ze mną do brzegu. - Wszystko okej?
 - Mhm. Już tak. Gdybyś tylko zobaczył swoją minę... - zachichotałam.
 - Zawsze śmiejesz się z tego, czego nie powinnaś. - pokręcił głową z dezaprobatą. Wyłaź stąd. Idziemy na zjeżdżalnie.
 - Zgłaszam sprzeciw! - podniosłam rękę do góry.
 - Niby czemu?
 - Chce popływać. Jeśli chcesz, to idź.
 - Samej Cię tu nie zostawię. Znów się zachłyśniesz i będzie po Tobie. Dla Ciebie odpowiedniejszy byłby brodzik, ale nie zmuszę Cię siłą, byś tam poszła. Dlatego też, zostanę tu i Cie przypilnuje.
 - Jak sobie chcesz. - odpłynęłam. A raczej próbowałam odpłynąć. Alex złapał mnie za nogę, co znacznie utrudniało płynięcie. Próbowałam się wyrwać, ale nie dawał za wygraną. W końcu odpuściłam. - Co znowu?
 - Zaczekaj na mnie. - zbliżył się do mnie - Teraz możesz płynąć. - udaliśmy się z powrotem na drugi brzeg.
 - Alex, odpuść sobie...
 - Nie. Będę twoim aniołem stróżem..
 - To weź sobie dziś wolne od opieki nade mną. - podpłynęłam do drabinki i wyszłam z basenu. Alex poszedł w moje ślady. Ruszyliśmy razem do jacuzzi, gdzie siedzieli Ron i Jen. Dołączyliśmy do nich. Niedługo potem wszyscy poszliśmy zjeżdżać, co bardzo ucieszyło Alexa.
    Dwie godziny na basenie bardzo szybko nam minęły. Wszyscy mieliśmy się spotkać przed wejściem. Oczywiście, ja musiałam czekać na Jen w szatni. Znowu bardzo się ociągała. Po piętnastu minutach wreszcie wyszłyśmy. Chłopcy siedzieli na ławce przed wejściem i coś pili.
 - Musimy się pospieszyć, za 5 minut mamy autobus. Nie chce czekać godzinę na następny. - oznajmiła Jen.
 - I kto to mówi... - powiedział z przekąsem Alex. - To nie my ubieramy się godzinę. - Jen prychnęła i ruszyła w stronę przestanku. Ron spuścił głowę i wstał.
 - Ona ma dziś jakiś zły humor. Nie wiem o co jej chodzi... - zwrócił się do nas.
 - Zauważyłam. Ale Alex oczywiście nie może sobie odpuścić głupich żarcików, nawet w takiej sytuacji. - spojrzałam karcąco na Alexa. Jen szła kilka metrów przed nami.
 - To nie moja wina! I nie patrz tak na mnie! - pokręciłam głową i pobiegłam do przyjaciółki.
 - Co ty tak dziś nie w sosie?
 - Brat mnie zdenerwował. Nic ważnego. - uśmiechnęła się Jen. - I na dodatek Ci idioci. Nie potrafią się zachować. Nawet w miejscu publicznym. - zaśmiałam się.
 - Musisz im odpuścić. Tacy już są. Nie dasz rady ich zmienić, choćbyś nie wiem jak chciała.
 - Mimo to, chcę spróbować.
    Ledwo doszliśmy do przystanku i przyjechał nasz autobus. Gdy dojechaliśmy do centrum, rozdzieliliśmy się.Mieliśmy iść z Alexem na pizze. Na swoje szczęście, Alex wybrał jedną z moich ulubionych pizzerii. Gdy weszliśmy do środka, powitał nas cudowny zapach. Nie było wielu klientów. Usiedliśmy w rogu lokalu. Szybko dogadaliśmy się co do pizzy. Albo mamy podobny gust, albo po prostu pozwolił mi wybrać.
 - Masz. - powiedziałam podając mu pieniądze.
 - Nie chcę. - odsunął od siebie banknot.
 - Alex, nie wydurniaj się.
 - Nie. Nie. I jeszcze raz nie. Schowaj to, nie mogę tego wziąć.
 - W takim razie ja wychodzę. - sięgnęłam po kurtkę.
 - Cassie, proszę. Daj spokój. Pozwól mi zapłacić... - uśmiechnął się delikatnie.
 - Nienawidzę, jak ktoś za mnie płaci...
 - Wytrzymasz. - wyszczerzył do mnie swoje białe zęby. Pizze dostaliśmy po jakichś trzydziestu minutach. Po zjedzeniu dwóch kawałków byłam już pełna. - Ej, Cassie, wcinaj!
 - Nie dam rady. Jedz. - odparłam.
 - Jeśli taka jest twoja wola, o pani. Ale zjedz jeszcze jeden. Nalegam. Przyda Ci się kilka dodatkowych kalorii. - położył jeszcze jeden kawałek na moim talerzu.
 - Aleeeeeex!
 - Jedz i nie marudź. - powoli odgryzłam kawałek i zaczęłam przeżuwać. Po kilkunastu minutach Alex skończył jeść. - Chcesz jeszcze posiedzieć?
 - Nie. Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. Chodźmy. - założyliśmy kurtki, wzięliśmy torby i wyszliśmy.
 - Chcesz się przejść? - spytał zwróciwszy głowę w moją stronę.
 - Nie wiem... Jeśli chcesz, to mogę. - uśmiechnął się i skinął głową. Poszliśmy do parku. Usiedliśmy niedaleko stawu.
 - Cassie...
 - Tak? - odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam. Alex patrzał na mnie, jakbym była wszystkim, czego potrzebuje.
 - Cas, ja... Przepraszam. - nie wiedziałam o co mu chodzi i spogladałam na niego pytająco. On podniósł rękę do mojej brody, uniósł ją do góry, nachylił się i delikatnie mnie pocałował.

8 komentarzy:

  1. Aa!! Świtne kobieto świetne! Dopiero zaczynam to czytać, ale już mi sie podoba :)) czekam na nn!!
    P.s
    http://igrzyska-1.blogspot.com/
    Wpadniesz? Skomentujesz? Zależy mi na opinii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wpadnę jak znajdę chwile, bo ostatnio nie mam czasu ;c

      Usuń
  2. Jejku *_*
    Twój blog jest niesamowity :D prowadzisz go świetnie i jestem na prawdę ciekawa co się dalej stanie :)
    Zapraszam też do mnie :D http://loszawszesprzyjaludziomaleniemi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję <3
      Jak tylko znajdę chwile, to wpadnę.

      Usuń
  3. <3
    Jaki fajny blog!!! Słodki <3
    Zazwyczaj przy takich blogach rzygam tęczą, ale ten jest wyjątkowy i naprawdę mi się podoba :D
    Czekam niecierpliwie na next ;P
    Zapraszam do mnie (jeżeli znasz serię PJ i OH):
    http://oboz-herosow-nico-di-angelo-spite.blogspot.com/
    I jeszcze Weny Ci życzę!!!
    Ale przydałoby się wyłączyć kod obrazkowy... :(

    OdpowiedzUsuń