Powoli otworzyłam powieki. Dotarło do nich bardzo jasne światło. Odwróciłam głowę i napotkałam czyjś znajomy, zatroskany wzrok.
- Co ty tu robisz? - zapytałam cicho.
- Czekam aż odzyskasz przytomność. W końcu ja Cie w to wpakowałem, więc to chyba logiczne - powiedział smutnym głosem Alex - Dobrze się czujesz?
- Bywało lepiej. Co się stało?
- Chyba hamulce w twoim gokarcie się zepsuły i wpadłaś na ścianę. Ale nic poważnego Ci się nie stało. Masz wstrząśnienie mózgu.
- Ile byłam nieprzytomna?
- Jakieś pół godziny. Twoja mama powinna niedługo tu być. Chcesz może coś do picia?
- Nie. Nic nie chce. - spojrzałam na niego z ukosa.
- Hej, nie patrz tak na mnie, przecież Cie nie zmuszam. Pójdę powiedzieć pielęgniarce, ze już się obudziłaś. - Alex wstał i wyszedł z sali. Próbowałam usiąść, ale za każdym razem robiło mi się niedobrze, więc wołałam leżeć. Kolejne dni wycięte z życiorysu. Dwa wypadki w kilka miesięcy? To trochę niedorzeczne. I akurat musiały się one przytrafić mnie. Mimo wszystko, podobało mi się. Może jeszcze kiedyś się tam wybiorę. Po chwili wrócił Alex niosąc kubek z wodą. - Masz to wypić. Nie z mojego polecenia, wiec nie patrz tak na mnie.
- Jak siądę to prawdopodobnie zwymiotuje, więc wole tego nie.
- Jutro Cię wypiszą. Robić Ci notatki, pani kujonko? - uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie, dzięki. Wole poprosić o to Jen.
- Cassie, serio, przepraszam za tamto...
- Nie ma za co. - zdobyłam się na delikatny uśmiech - Podobało mi się. Z chęcią bym się tam kiedyś jeszcze przeszła.
- Nie pozwolę Ci tam iść. Powstrzymam Cię, choćby siłą. - wyjął telefon z kieszeni, po czym włożył go z powrotem. - Cas, przepraszam, ale muszę już iść... Nie będziesz zła?
- Idź, mogę pobyć sama. Ale mam jedną prośbę. Mógłbyś podać mi MP-4 z torby?
- Jasne. - podszedł do torby i wyciągnął odtwarzacz z bocznej kieszonki, po czym podał mi go - Proszę. To ja będę leciał. Trzymaj się. - posłał mi uśmiech, po czym wyszedł.
- Ta, dzięki... Pa. - włączyłam muzykę, włożyłam słuchawki i już po kilku minutach śniłam.
Kolejne dni spędziłam w łóżku. Dziękowałam nauce, za to małe urządzenia, zwane komórkami i laptopami. Nie wiem, co zrobiłabym bez nich przez tydzień, który spędziłam w łóżku. Oglądałam głównie filmy, w między czasie słuchałam muzyki, a nawet przeczytałam jedną książkę. Mimo, że lubię samotność, to sadzę, że było jej trochę za dużo. Jen przychodziła do mnie codziennie, przynosiła mi notatki z lekcji i to by było na tyle, z moich spotkań z ludźmi.
W poniedziałek wróciłam do szkoły. Gdy wyszłam z domu, nie czekał pod nim Alex. Pewnie nie wiedział, że wracam. Przecież nie odpuścił by sobie okazji na podgadywanie mi. Dzięki niewiedzy tego palanta, podróż do szkoły spędziłam samotnie i wcale na to nie narzekałam. Pod szkołą czekała na mnie Jen. Trochę zdziwiła mnie nieobecność Rona, ale nie musiałam nawet o to pytać. Jen sama mi wszystko powiedziała.
- Chłopaki nie wiedzą, że wracasz. Są jucz w klasie. Nie mówiłam im nic o Tobie. Będą w szoku, gdy Cie zobaczą! A teraz chodź. Szybko! - wzięła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Musiałam biec, żeby za nią nadążyć. Wpadłyśmy do klasy z impetem. Zaraz obok drzwi stali Ron i Alex. Rzeczywiście zaskoczył ich mój widok.
- O mój boże, Cassie! - krzyknęli oboje po czym rzucili się na mnie i zaczęli ściskać.
- Ej, przestańcie! - krzyknęła Jen i uderzyła ich w plecy - Zrobicie jej krzywdę i znowu pozbawicie mnie przyjaciółki!
- Dobrze Cię widzieć. - Alex odsunął mnie od siebie i zlustrował wzrokiem. - Widzę, że dobrze się trzymasz. Już wszystko w porządku?
- W jak najlepszym. Tak po prawdzie... Stęskniłam się trochę za wami.
- Trochę? TROCHĘ?! Cassie, my tu umieraliśmy z tęsknoty do Ciebie. W każdej paczce musi być choć jedna aspołeczna osoba! Bez Ciebie, byliśmy niczym kwiat bez wody! - Ron ponownie mnie objął.
- Ron, przestań już. - Jen odciągnęła go ode mnie i w tej samej chwili zadzwonił dzwonek. Usiedliśmy w ławkach. Alex, ku mojemu zdziwieniu, usiadł kolo mnie.
- No co? Evans mnie tu przesadził. Nie patrz tak na mnie! - uśmiechnął się i schował za podręcznikiem z matematyki.
- Alex... Ja dalej Cie widzę. - zaśmiałam się cicho.
- Co? Nie wierze. Ron! - Alex prawie krzyknął. Chłopak odwrócił się. - Zapamiętaj dzisiejsza datę. Najlepiej zapisz ja w kalendarzu. Ale to już! Cassie rozśmieszył mój dowcip! - Ron zaśmiał eis po czym zapisał na piórniku dzisiejsza datę. Jen skwitowała ich zachowanie kręcąc z niedowierzaniem głowa. Wywróciła oczami i odwróciła się do tablicy.
Rzeczywiście, Alex mnie rozśmieszył. Przestał mi już przeszkadzać, a nawet go polubiłam. Ron w końcu znalazł przyjaciela swojej płci. Chociaż... Jeśli chodzi o zakupy, bardziej dogaduje się z Jen.
- A ku ku śpiąca królewno! - Alex machnął ręką przed moja twarzą, jak gdybym straciła kontakt z rzeczywistością. - Jesteś tu jeszcze? Jeśli marzysz o idealnym chłopaku, to wystarczy, że spojrzysz nie mnie!
- Przestań! - poczułam, jak moją twarz oblewa rumieniec, a Alex oberwał podręcznikiem w głowę. - O nikim nie marzyłam. - Schowałam twarz w dłoniach.
- No dobra, dobra. Już przestaje. - Alex dalej chichotał wpatrując się we mnie. - Wiesz, ze jesteś cala czerwona? - Już nic nie mów. Proszę. - Położyłam głowę na blacie stołu.
- Dobrze. - nagle się uspokoił. Założył kosmyk włosów opadających mi na twarz za ucho. Patrzał na mnie tym samym troskliwym wzrokiem, co tamtego dnia w szpitalu.
- Otwórzcie podręczniki na 47 stronie. - z tego miłego momentu wyrwał nas Evans. W tamtym momencie miałam ochotę go zabić. Alex otworzył podręcznik, a ja podniosłam się i otworzyłam swój.
- Jak na razie zadanie 2 i 5. Macie na to 10 minut.
- Potrafisz to zrobić?
- Czekaj. Daj mi pomyśleć. - uciszyłam go. Zrobienie dwóch zadań zajęło mi nie więcej niż 5 minut. Oczywiście, Alex spisał je ode mnie.
Reszta lekcji minęła dość szybko. Nim się obejrzałam, a już szliśmy opustoszała ulica prowadząca do mojego domu. - Cassie, co się stało?
- Nie, nic zamyśliłam się.
- Na pewno? - spytał przyglądając mi się uważniej.
- Tak. Na pewno. W stu procentach.
- Mam nadzieje, ze nie kłamiesz. Masz może czas w weekend?
- Przecież mieliśmy jechać na basen...
- Ale po basenie. Masz czas?
- Raczej tak, a co?
- Chciałem Ci jakoś wynagrodzić zeszły poniedziałek...
- Alex... Mówiłam Ci już. Nic się nie stało. Nie musisz mi nic wynagradzać.
- Ale i tak to zrobię. Wiec nie marudź i odpowiedz na moje pytanie.
- Tak. Mam. Nie dałbyś spokoju, dopóki moja odpowiedz nie brzmiałaby "tak", mam racje?
- Tym razem jej nie masz. Chociaż i tak, próbowałbym do skutku, a nóż w któryś weekend w końcu miałabyś czas.- zatrzymałam się. Doszliśmy do mojego domu. - Musze iść. Mama prosiła mnie, żebym jej w czymś pomogła. Trzymaj się. - weszłam przez bramkę machając mu.
- Do zobaczenia, Cassie. - odszedł w stronę swojego domu, a ja weszłam do środka.
- Jestem! - krzyknęłam, ściągnęłam buty i wbiegłam po schodach na gore po czym weszłam do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Rzuciłam torbę do rogu pokoju, usiadłam przy biurko i uruchomiłam laptopa. Przez miniony tydzień przywykłam, do spoglądania w ten ekran bez większego celu. Siedziałam tak kilka godzin i nawet nie zauważyłam, gdy już się ściemniło.
_______________________________________
Przepraszam za tą długą przerwę, naprawdę ;c
Ale nie miałam weny, na dodatek nic mi się nie chciało i jakoś też za dużo czasu nie miałam.
Dziękuję za czytanie <3
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawicie pod postem swoją opinię, nie koniecznie musi być pozytywna.
Jeśli znajdziecie literówkę, piszcie. Nie zawsze uda mi się wszystko wyłapać.
Ciekawe :)
OdpowiedzUsuńFajnie napisane dialogi: lekko, prosto ^_^
Pozdraeiam i weny ♥
~http://smiertelnamysl.blogspot.com/
Dziękuję <3
UsuńCUDO *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział <3
Waaaa <3
UsuńW końcu nowy rozdział. Niby nic takiego ciekawego ale jednak ciekawy. Weny dziewczyno weny. Czekam na next
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział mam już na twoje szczęście napisany ;3 Tylko zakończenie zostało.
Usuń